sobota, 1 listopada 2014

ROZDZIAŁ 5


 W lustrzanym odbiciu jesteśmy jednością.
Ja i ty.
Jak dwa piękne sny.


      Zza dużych drzwi gabinetu komisarza można było usłyszeć wyraźny głos pana Chase. Mężczyzna przeżywał jedne z najgorszych chwil swojego życia. Od dawna nie był aż tak zdenerwowany.

-Ale jak Cassie się tam znalazła?!- wrzasnął do telefonu.- Kto w ogóle wydał zgodę na jej samodzielną wyprawę przez stołówkę?!

-Ja, panie komisarzu- westchnął Toby.- Bardzo pana przepraszam, ale na stanowisku było od groma strażników i myślałem, że nic jej się nie stanie...

-W takim bądź razie gratuluję... Moja córka właśnie gdzieś się zapodziała. W więzieniu. Dla mężczyzn- urwał na moment przecierając dłonią czoło.- Matko...

-Niech się pan nie martwi... Znajdę ją- głos Wildena był przepełniony determinacją. Zapewne nie miał zamiaru stracić pracy, bo nie dopilnował córki komisarza.

        I wtedy drzwi do pomieszczenia otworzyły się, a tuż za nimi pojawiła się Cassie. Cała, zdrowa, nawet lekko uśmiechnięta. Pan Chase poderwał się z miejsca.

-Już nie trzeba!- powiedział tylko do słuchawki zanim odłożył ją z plaskiem.

       Okrążył stół i przytulił córkę. Gdyby nie jej siedemnaście lat pewnie uniósłby ją wysoko i podrzucał jak samolocik. Ale dla Cassidy to i tak było dużo. Zdziwiona, od razu odpowiedziała na uścisk. Tak jej brakowało obecności taty.

-Cassie nigdy więcej nie rób mi takich niespodzianek- powiedział Adam z ulgą.

-Chciałam po prostu... W końcu cię zobaczyć. Tak rzadko jesteś w domu...

-Nie zaczynaj- tata wyprostował wskazujący palec.- Już ci o tym mówiłem.

-Tak wiem...- mruknęła Cassie.- Dzięki za celujący.

-Co?

-Ten wywiad z mordercą został oceniony na celujący- blondynka uśmiechnęła się szeroko.

-Gratuluję!- odparł radośnie pan Chase.- Trochę poprawiłaś mi tym humor... Co nie oznacza, że nie jestem zły na twój występek.

-Tato... mówisz tak, jakbyś co najmniej przyłapał mnie na podkradaniu wina z piwniczki.

-Masz pojęcie co mogło ci się stać?- Adam uniósł brew.- To więzienie, Cassie. Pełne złych, niewyżytych mężczyzn. Aż cud, że żaden cię nie zaczepił...

        Urwał spoglądając ukradkiem na córkę.

-Mam rację?- dodał badawczo.

-Um...- jąkała się.- To znaczy pół na pół- wyszczerzyła zęby w sztucznym uśmiechu.

-Boże- westchnął pan Chase.- Który? Jak wyglądał? Jaki miał numer?- sypał pytaniami wchodząc za biurko i chwytając słuchawkę do ręki.- Niech ja go tylko dorwę... Co ci zrobił? Wyzywał? Dotykał?

-Tato!- pisnęła Cassie.- Nic mi nie zrobił...

-To Wilk? Wiedziałem...- zaczął wykręcać jakiś numer.- Niech go wezmą na porządny prysznic pod lodowatym szlauchem...

-Czekaj! To nie on!- zaczęła Cassie wyrywając tacie słuchawkę z ręki.- On mnie obronił!

         Blondynka nie zdawała sobie sprawy jak głupio musiało to zabrzmieć. Morderca uratował potencjalną ofiarę. W dodatku córkę człowieka, który chce uziemić go w więzieniu na zawsze...

-Co proszę?- zapytał Adam mając nadzieję, że córka kłamie.

-Zayn mnie uratował... Tak jakby- co nie oznacza, że przestałam się go bać.

-Musisz mi o tym opowiedzieć- odebrał dziewczynie słuchawkę i ją odłożył.- Siadaj.

        Cassie nie trzeba było dwa razy powtarzać. Przysunęła się jak najbliżej biurka, czując jakby nagle zamieniła się w podejrzaną. Oparła dłonie na blacie i wpatrując się w swoje dłonie opowiadała:

-Gdy przechodziłam przez stołówkę, jeden z więźniów klepnął mnie w tyłek. Później rzucał jakieś podteksty, dopóki nie pojawił się Zayn. Zaczął go zniechęcać i przeciągać rozmowę, dopóki staruszek nie przyszedł do tego mężczyzny- urwała wzdrygając się.

-Jaki staruszek?- pan Chase zmarszczył brwi.

-Siwy, stary z laską... A jaki inny mógłby być?- sarknęła blondynka wiercąc się na krześle.

-Cassie- upomniał ją tata.- Ten, który cię zaczepił... Miał jakieś specyficzne znaki? Coś po czym mógłbym go rozpoznać?

-Zayn zwracał się do niego "Duch". Miał wytatuowaną kreskę po okiem i...

-Ach ten gnojek- syknął Adam wyciągając z szuflady jakąś teczkę.- To on?- zapytał wyciągając z niej zdjęcie.

-Tak.

-Znaki szczególne: klucz przekreślony krzyżykiem, kreska pod okiem oraz litery KSM -mężczyzna zlustrował zdjęcie.- To pewny siebie włamywacz, na którego najbardziej działają małoletnie dziewczyny- komisarz spojrzał na córkę.- To tłumaczy jego zachowanie.

-Nie chciałabym go bliżej poznać- mruknęła Cassie.

-Żadnego z nich- wskazał na szufladę.- nie chciałabyś poznać.

           Cassidy nie odpowiedziała. Zacisnęła usta wbijając paznokcie w sztuczną skórę fotela.

-Ale wychodzi na to, że niestety będziesz musiała.


        Niesamowite zapachy obudziły Cassie. Ocknęła się z głową na zeszycie z matematyki. Przetarła oczy przypominając sobie po chwili o tuszu na rzęsach. Fuknęła pod nosem. Rzadko się malowała, więc często o tym zapominała. I nie chodziło tutaj o to, że była "piękna naturalnie". O nie. Po prostu najzwyklej w świecie  się jej nie chciało. Wolała pospać dłużej czy zjeść śniadanie.

          Blondynka przeciągnęła się na obrotowym krześle. Za oknem nadciągały burzowe chmury. Cassie lubiła burzę. Może po części dlatego, że inni niezbyt.

-Cassidy!- usłyszała wołanie mamy.- Kolacja!

         Dziewczyna oblizała wargi czując burczenie w brzuchu. Po powrocie z więzienia była tak pod denerwowana, że nie miała najmniejszej ochoty na jedzenie. A teraz proszę bardzo, są tego skutki.

          Lekko odepchnęła się od biurka wirując przez pokój w kierunku drzwi. Zeszła na dół po cichu słysząc dosyć głośny ton mamy. Chyba sprzeczała się z tatą. Cassidy korzystając z okazji oraz niepohamowanej ciekawości zakradła się pod samiutką ścianę i przesunęła najbliżej jak potrafiła.

-Wybij to sobie z głowy Adamie!- warknęła mama wyraźnie rozłoszczona.

-Ale Ella masz pojęcie ilu ludzi zostanie uratowanych?- tata nadal zachowywał spokojny ton siedząc wyprostowany na krześle.

-Oczywiście! A ty jak zwykle- pisnęła pani Chase z plaskiem rozkładając talerze.- Super bohater od siedmiu boleści się znalazł! Zależy ci tylko na laurach!

-Jak możesz tak mówić?!- głos taty odbił się mocno od ścian. Mężczyzna podniósł się gwałtownie z krzesła i podszedł do żony.- Siedzę kilkanaście lat w tej robocie i nigdy nie przeszło mi przez myśl, żeby robić to dla nagród...

-A pomyślałeś o nas?- stęknęła pani Chase.- Pomyślałeś o zagrożeniu jakie nałożysz na Cassie? Wciągając w te przesłuchania, wciągniesz ją do tańca śmierci- dodała ciszej mama.- Masz osiem dni, żeby udowodnić winę tego mordercy. A co jeśli ci się nie uda? Wtedy on wyjdzie. Będzie wolnym człowiekiem jak ja czy ty. A w jego głowie cały czas będzie siedział widok niewinnej nastolatki, której ojciec tak zachłysnął się pracą, że nie potrafił dostrzec, kiedy wydał swoją córkę w jego ręce!

-Jeśli Cassie zdobędzie jego zaufanie, nigdy nie wyjdzie- Adam nadal trwał stanowczo przy swoim.

        Dziewczyna usłyszała głośne westchnięcie matki i ciche uderzenie ścierki o blat. Cassidy powolutku cofała się aby nie zostać nakrytą na podsłuchiwaniu. Jeszcze w tym samym momencie usłyszała:

-Poddaję się- głos mamy był o jakieś pół tonu cichszy.- Teraz tylko przekonaj swoją córkę, żeby rozmawiała z własną śmiercią.

       Cassidy stężała krew w żyłach. Napchała policzki powietrzem o zapachu pieczonego jabłka. I nawet świadomość, że na deser była ciepła szarlotka, nie poprawiła jej nastroju. Głośnymi krokami dała znać, że idzie do kuchni.

        Mama siedziała zgarbiona, z widelcem w dłoni, który sprawiał wrażenie ciężkiego niczym topór. Jej twarz była odległa, ponura. Naprzeciw milczał tata, jedzący tak szybko, jakby chciał wygrać maraton. Nie zwracał uwagi, że pożywienie jest gorące i wcale nie czuje jego smaku.

-Coś się stało?- zapytała Cassie, choć przecież doskonale wiedziała o co poszło.

-Nic, słonko...- westchnęła mama.- Jeszcze nic się nie stało.

        Blondynka wyczuła nutkę zmartwienia w głosie mamy, choć ta bardzo starała się ją ukryć. Dziewczyna w kilka minut wciągnęła niewielką ilość zapiekanki i czym prędzej wyszła z kuchni. Bez pożegnania! Cóż za niewychowanie.

         Bolała ją świadomość, że tego wszystkiego musiała dowiedzieć się sama. Przypadkiem. Czy aż tak trudno było jej zaufać? Blondynka zacisnęła powieki i usiadła na obrotowym krześle. Wysunęła się na sam środek pokoju i zaczęła kręcić. Kiedyś robiła tak, gdy się złościła. Czasem odpychała się tak mocno, że albo uderzała w ścianę, albo fotel przewracał się wraz z nią. Raz stłukła sobie kość ogonową przez takie złości.

-Cassie?

        Aż podskoczyła wbijając palce w ramiona krzesła. Zatrzymała fotel wpatrując się w sylwetkę taty. Opierał się o framugę drzwi z jedną ręką w kieszeni, drugą głaszcząc podbródek.

-Tak?- dziewczyna uniosła brew.

-Chciałbym z tobą porozmawiać- zaczął nie pewnie wchodząc do środka. Nie zamknął drzwi. Cóż za niewychowanie.

-Mam nadzieję, że nie chodzi o ptaszki i gniazdka? Tato, jestem w liceum, a wychowanie do życia w rodzinie miałam już przerabiane- mruknęła Cassie przewracając oczami.

-Nie, nie o to chodzi- zaśmiał się pan Chase lekko rozluźniając atmosferę. Uf...

-A więc jestem do dyspozycji- rozsiadła się wygodniej.

       Mężczyzna milczał dłuższą chwilę. Cassie doskonale wiedziała dlaczego. Przecież wystawienie jedynej córki na śmierć, nie jest tak proste jakby się mogło wydawać. Czyż nie?

-Miałaś już okazję poznać Wilka- zaczął ostrożnie.- Wiesz, że jest bardzo niebezpieczny.

-Cholernie- fuknęła blondynka pocierając ramiona.- Nie mogę pojąć, jak można zabić tyle osób...

-To moja najcięższa sprawa. Zayn jest wielką zagadką. Bardzo dobrze kryje swoje uczucia, tajemnice. Mógłbym poddać się już dawno, ale chęć sprawiedliwości jest równie silna jak twój strach przed nim- zatrzymał się na moment.- I dlatego chciałbym prosić cię o pomoc.

        Cassie wyczuła jak jej serce przyśpiesza. Pulsowały jej dłonie, poczuła mrowienie w koniuszkach palców. Miała wrażenie jakby ściany się pochylały aby lepiej usłyszeć ich rozmowę.

-Gdy tylko powiedziałaś mi, co zrobił Zayn wtedy w stołówce... Uznałem to za znak. Wilk zazwyczaj unikał mieszania się w czyny innych. Chciał po prostu odsiedzieć wyrok i wyjść na wolność- westchnął patrząc na córkę.- Dziwnie to zabrzmi, ale w pewien sposób odciągnął od ciebie Ducha.

-Uratował mnie- wtrąciła Cassie.

-"Uratował" to zbyt wielkie słowo. Poza tym mordercy nie ratują- upomniał dziewczynę.- Co nie wyklucza tego, że się tobą zainteresował. Podczas twojego wywiadu... nie miałaś wrażenia, że się przed tobą otwiera? Że z lekkością odpowiadał tobie na pytania?

-Może- wzruszyła ramionami.- Byłam zbyt spięta. Zupełnie jakbym to ja była skazaną.

-Dokładnie tak samo to odebrałem!

-Ale... tato... Chyba nie chcesz mi powiedzieć...

-Że?

-Że mam tam wrócić- chrząknęła Cassie ściskając mocniej pulsujące dłonie.

-Właściwie to proszę cię o wiele więcej- mężczyzna wstał i podszedł do okna.

          Obserwował przez chwilę okolicę, zupełnie jakby obawiał się niechcianego obserwatora.

-Proszę cię o to, żebyś przeprowadzała z nim rozmowy. Żebyś wyciągnęła z niego wszystko. Kim jest, co go łączyło z ofiarami... Całą prawdę. Na nowo. Zobaczymy co tobie powie.

-Mówisz tak jakbym się zgodziła- mruknęła Cassidy wstając z krzesła.- Ale ja nie chcę, tato. Nie chcę go nigdy więcej spotkać!

          Mężczyzna westchnął i potarł nadgarstkiem czoło. Podszedł bliżej córki.

-Zastanów się nad tym. I pomyśl jak wiele kobiet dzięki tobie przeżyje.


           Pan Adam wiedział jak zagrać. Doskonale znał swoją córkę, choć ostatnio rzadko bywał w domu. Jej sumienie nie wytrzyma tego ciężaru i prędzej czy później się zgodzi. Musiał tylko poczekać.



Zastanawiam się jakie opowiadania chciałybyście czytać w przyszłości.
Może chcecie mi o tym napisać w komentarzu?

Bardzo Wam dziękuję i proszę o wsparcie !

15 komentarzy:

  1. Zaraz będzie kom. :3 Bo Annabelle kocha.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej *.* cudny! <3 mogłabym to czytać godzinami! Nie mogę się doczekać nn :D Weny ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski:) Czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Dawno nie komentowałam, ale calutki czas uważnie śledziłam nowe rozdziały. W końcu, kiedy nasunęły mi się na myśl pewne wnioski, postanowiłam się odezwać. Tutaj Misty, tylko zmieniłam nick. Przechodząc do rzeczy... Rozdział genialny! GE-NIAL-NY! To całkiem urocze, że Adam tak bardzo martwi się o Cassie. Mimo, że nie okazuje jej tego na co dzień, to dba o jej bezpieczeństwo. Wyobraziłam sobie siebie na miejscu Cassidy i swojego tatę na miejscu Adama! Sądzę, że wszystko potoczyło by się zupełnie tak samo! Jednak jestem oburzona! Jak on może kazać swojej córce rozmawiać z Zayn'em?! Dobrze wie, że jest niebezpieczny, groźny, że może wyjść na wolność. Ale nie, trzeba spróbować. W każdym razie, przerwałaś w najgorszym momencie!
    Nie mogę się doczekać czegoś nowego. Ściskam mocno!
    Patty.

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny rozdział :) Już Czekam na kolejny rozdział :P
    Zaznaczam że Świetnie piszesz. Bardzo wciąga :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hm... Nie wiem, czy mnie pamiętasz, więc na wszelki wypadek postaram się przypomnieć swoją skromną osobę, haha. Pamiętasz może opowiadanie sheltered-fanfiction.blogspot.com ? Byłaś jego czytelniczką. Ja za to pamiętam Cię z bloga http://violet-tale.blogspot.com/ :) Wracając do tematu, przeglądając komentarze na Sheltered, chodziłam po różnych profilach i tak znalazłam się tu.
    Obiecuję, że nadrobię rozdziały tutaj i oczywiście pozostawię po sobie ślad. Na pewno historia mi się spodoba, bo zawsze lubiłam Twój styl pisania.
    W międzyczasie, chciałabym Cię zaprosić do siebie. Wystartowałam z nowym opowiadaniem. Może przypadnie ci do gustu :)
    Zapraszam: Your perfect imperfections

    OdpowiedzUsuń
  7. Cóż za niewychowanie- hahahah
    ps. super rozdział

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak jak obiecałam, po przeczytaniu wszystkich rozdziałów, powracam z normalnym ,treściwym komentarzem. Przepraszam, że nie będzie on za długi, jednak narobiło mi się sporo zaległości.
    Od samego początku spodobała mi się fabuła opowiadania. Nieodłącznie w twojej twórczości jest tajemnica, wątek kryminalny czy też jakaś zbrodnia no i Zayn. Ach, jak miło poczytać opowiadanie o Maliku. Brakowało mi takowych. No i przypomniałam sobie, jak bardzo lubiłam twój styl i z jaką lekkością pisałaś. Muszę też napomknąć, że między tą historią, a Violet Tale widzę naprawdę ogromny postęp. Także gratulacje.
    Do do samej treści, jeśli chodzi o fabułę, nie mam zastrzeżeń, bo podbiła ona moje serce. Błędy również nie rzuciły mi się w oczy, a ostatnio jestem na ich punkcie dosyć wrażliwa. Bardzo polubiłam Cassie, nie tylko ze względu na imię. Podoba mi się jej osobowość i sposób postrzegania. Jest taka niepewna, krucha, ale jednocześnie wiem, że jej drobna osóbka, wyglądająca jak anioł kryje w sobie taką iskrę, która aż czeka na rozpalenie. Och, jak ja poetycko to ujęłam! XD
    Za to naprawdę, naprawdę nie lubię jej ojca. Kurde, facet, weź się puknij w ten pusty łeb! Ja rozumiem, że on chce rozwiązać tą sprawę, ale Zayn jest niebezpieczny. a on ją pcha w jego towarzystwo, narażając ją na duże niebezpieczeństwo. Na miejscu Cassie, raczej bym się nie zgodziła. Ale i tak czuję, że dziewczyna się zgodzi, bo jest zaintrygowana Zaynem, mimo, że się go boi, ja to wiem. Na temat Malika niewiele mogę powiedzieć, bo to chodząca zagadka. Także jak coś więcej się na jego temat dowiemy, wtedy napiszę coś więcej.
    Podsumowując, opowiadanie bardzo przypadło mi do gustu. Możesz być pewna, że zyskałaś nową czytelniczkę. Także pozdrawiam serdecznie, życzę weny i czekam na kolejny rozdział!

    Ponownie w wolnej chwili zapraszam do siebie. Bardzo chciałabym poznać twoją opinię :) Your perfect imperfections

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział. Mam szczerą nadzieję, że Wilk wyjdzie za te osiem dni i porwie Cassidy, i będzie ją przetrzymywał, ale nie będzie umiał jej zabić. Już nie mogę się doczekać kolejnego. Czekam z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham to za mało powiedziane ale jakjuż wcześniej napisałam na twoim drugim blogu poprostu genialnie piszesz chce więcej sytuacji z Wilkiem.Kiedy next?:*zyczę weny

    OdpowiedzUsuń
  11. O ile ciężko mi jest czytać "Light" (nie wiedzieć czemu, bo naprawdę mi się podobało...), tak "Let me" z każdym rozdziałem na nowo podbija moje serce. Co prawda, sytuacja niezbyt realna w normalnej rodzinie, ale, jak wiemy, Cass normalnej rodziny nie ma, zważywszy na jej porąbanego ojca.

    Tak czy siak, rozdział bardzo mi się podoba :)

    Luv ya, Happily <3

    OdpowiedzUsuń