W
lustrzanym odbiciu jesteśmy jednością.
Ja i ty.
Jak dwa piękne sny.
Zza dużych drzwi
gabinetu komisarza można było usłyszeć wyraźny głos pana Chase. Mężczyzna
przeżywał jedne z najgorszych chwil swojego życia. Od dawna nie był aż tak
zdenerwowany.
-Ale
jak Cassie się tam znalazła?!- wrzasnął do telefonu.- Kto w ogóle wydał zgodę
na jej samodzielną wyprawę przez stołówkę?!
-Ja,
panie komisarzu- westchnął Toby.- Bardzo pana przepraszam, ale na stanowisku
było od groma strażników i myślałem, że nic jej się nie stanie...
-W
takim bądź razie gratuluję... Moja córka właśnie gdzieś się zapodziała. W
więzieniu. Dla mężczyzn- urwał na moment przecierając dłonią czoło.- Matko...
-Niech
się pan nie martwi... Znajdę ją- głos Wildena był przepełniony determinacją.
Zapewne nie miał zamiaru stracić pracy, bo nie dopilnował córki komisarza.
I wtedy drzwi do pomieszczenia
otworzyły się, a tuż za nimi pojawiła się Cassie. Cała, zdrowa, nawet lekko
uśmiechnięta. Pan Chase poderwał się z miejsca.
-Już
nie trzeba!- powiedział tylko do słuchawki zanim odłożył ją z plaskiem.
Okrążył stół i przytulił córkę. Gdyby
nie jej siedemnaście lat pewnie uniósłby ją wysoko i podrzucał jak samolocik.
Ale dla Cassidy to i tak było dużo. Zdziwiona, od razu odpowiedziała na uścisk.
Tak jej brakowało obecności taty.
-Cassie
nigdy więcej nie rób mi takich niespodzianek- powiedział Adam z ulgą.
-Chciałam
po prostu... W końcu cię zobaczyć. Tak rzadko jesteś w domu...
-Nie
zaczynaj- tata wyprostował wskazujący palec.- Już ci o tym mówiłem.
-Tak
wiem...- mruknęła Cassie.- Dzięki za celujący.
-Co?
-Ten
wywiad z mordercą został oceniony na celujący- blondynka uśmiechnęła się
szeroko.
-Gratuluję!-
odparł radośnie pan Chase.- Trochę poprawiłaś mi tym humor... Co nie oznacza,
że nie jestem zły na twój występek.
-Tato...
mówisz tak, jakbyś co najmniej przyłapał mnie na podkradaniu wina z piwniczki.
-Masz
pojęcie co mogło ci się stać?- Adam uniósł brew.- To więzienie, Cassie. Pełne
złych, niewyżytych mężczyzn. Aż cud, że żaden cię nie zaczepił...
Urwał spoglądając ukradkiem na córkę.
-Mam
rację?- dodał badawczo.
-Um...-
jąkała się.- To znaczy pół na pół- wyszczerzyła zęby w sztucznym uśmiechu.
-Boże-
westchnął pan Chase.- Który? Jak wyglądał? Jaki miał numer?- sypał pytaniami
wchodząc za biurko i chwytając słuchawkę do ręki.- Niech ja go tylko dorwę...
Co ci zrobił? Wyzywał? Dotykał?
-Tato!-
pisnęła Cassie.- Nic mi nie zrobił...
-To
Wilk? Wiedziałem...- zaczął wykręcać jakiś numer.- Niech go wezmą na porządny
prysznic pod lodowatym szlauchem...
-Czekaj!
To nie on!- zaczęła Cassie wyrywając tacie słuchawkę z ręki.- On mnie obronił!
Blondynka nie zdawała sobie sprawy jak
głupio musiało to zabrzmieć. Morderca uratował potencjalną ofiarę. W dodatku
córkę człowieka, który chce uziemić go w więzieniu na zawsze...
-Co
proszę?- zapytał Adam mając nadzieję, że córka kłamie.
-Zayn
mnie uratował... Tak jakby- co nie oznacza, że przestałam się go bać.
-Musisz
mi o tym opowiedzieć- odebrał dziewczynie słuchawkę i ją odłożył.- Siadaj.
Cassie nie trzeba było dwa razy
powtarzać. Przysunęła się jak najbliżej biurka, czując jakby nagle zamieniła
się w podejrzaną. Oparła dłonie na blacie i wpatrując się w swoje dłonie
opowiadała:
-Gdy
przechodziłam przez stołówkę, jeden z więźniów klepnął mnie w tyłek. Później
rzucał jakieś podteksty, dopóki nie pojawił się Zayn. Zaczął go zniechęcać i
przeciągać rozmowę, dopóki staruszek nie przyszedł do tego mężczyzny- urwała
wzdrygając się.
-Jaki
staruszek?- pan Chase zmarszczył brwi.
-Siwy,
stary z laską... A jaki inny mógłby być?- sarknęła blondynka wiercąc się na
krześle.
-Cassie-
upomniał ją tata.- Ten, który cię zaczepił... Miał jakieś specyficzne znaki?
Coś po czym mógłbym go rozpoznać?
-Zayn
zwracał się do niego "Duch". Miał wytatuowaną kreskę po okiem i...
-Ach
ten gnojek- syknął Adam wyciągając z szuflady jakąś teczkę.- To on?- zapytał
wyciągając z niej zdjęcie.
-Tak.
-Znaki
szczególne: klucz przekreślony krzyżykiem, kreska pod okiem oraz litery KSM -mężczyzna
zlustrował zdjęcie.- To pewny siebie włamywacz, na którego najbardziej działają
małoletnie dziewczyny- komisarz spojrzał na córkę.- To tłumaczy jego
zachowanie.
-Nie
chciałabym go bliżej poznać- mruknęła Cassie.
-Żadnego
z nich- wskazał na szufladę.- nie chciałabyś poznać.
Cassidy nie odpowiedziała. Zacisnęła
usta wbijając paznokcie w sztuczną skórę fotela.
-Ale
wychodzi na to, że niestety będziesz musiała.
Niesamowite zapachy
obudziły Cassie. Ocknęła się z głową na zeszycie z matematyki. Przetarła oczy
przypominając sobie po chwili o tuszu na rzęsach. Fuknęła pod nosem. Rzadko się
malowała, więc często o tym zapominała. I nie chodziło tutaj o to, że była
"piękna naturalnie". O nie. Po prostu najzwyklej w świecie się jej nie chciało. Wolała pospać dłużej czy
zjeść śniadanie.
Blondynka przeciągnęła się na obrotowym
krześle. Za oknem nadciągały burzowe chmury. Cassie lubiła burzę. Może po
części dlatego, że inni niezbyt.
-Cassidy!-
usłyszała wołanie mamy.- Kolacja!
Dziewczyna oblizała wargi czując
burczenie w brzuchu. Po powrocie z więzienia była tak pod denerwowana, że nie
miała najmniejszej ochoty na jedzenie. A teraz proszę bardzo, są tego skutki.
Lekko odepchnęła się od biurka
wirując przez pokój w kierunku drzwi. Zeszła na dół po cichu słysząc dosyć
głośny ton mamy. Chyba sprzeczała się z tatą. Cassidy korzystając z okazji oraz
niepohamowanej ciekawości zakradła się pod samiutką ścianę i przesunęła
najbliżej jak potrafiła.
-Wybij
to sobie z głowy Adamie!- warknęła mama wyraźnie rozłoszczona.
-Ale
Ella masz pojęcie ilu ludzi zostanie uratowanych?- tata nadal zachowywał
spokojny ton siedząc wyprostowany na krześle.
-Oczywiście!
A ty jak zwykle- pisnęła pani Chase z plaskiem rozkładając talerze.- Super bohater
od siedmiu boleści się znalazł! Zależy ci tylko na laurach!
-Jak
możesz tak mówić?!- głos taty odbił się mocno od ścian. Mężczyzna podniósł się
gwałtownie z krzesła i podszedł do żony.- Siedzę kilkanaście lat w tej robocie
i nigdy nie przeszło mi przez myśl, żeby robić to dla nagród...
-A
pomyślałeś o nas?- stęknęła pani Chase.- Pomyślałeś o zagrożeniu jakie nałożysz
na Cassie? Wciągając w te przesłuchania, wciągniesz ją do tańca śmierci- dodała
ciszej mama.- Masz osiem dni, żeby udowodnić winę tego mordercy. A co jeśli ci
się nie uda? Wtedy on wyjdzie. Będzie wolnym człowiekiem jak ja czy ty.
A w jego głowie cały czas będzie siedział widok niewinnej nastolatki, której
ojciec tak zachłysnął się pracą, że nie potrafił dostrzec, kiedy wydał swoją
córkę w jego ręce!
-Jeśli
Cassie zdobędzie jego zaufanie, nigdy nie wyjdzie- Adam nadal trwał stanowczo
przy swoim.
Dziewczyna usłyszała głośne
westchnięcie matki i ciche uderzenie ścierki o blat. Cassidy powolutku cofała
się aby nie zostać nakrytą na podsłuchiwaniu. Jeszcze w tym samym momencie
usłyszała:
-Poddaję
się- głos mamy był o jakieś pół tonu cichszy.- Teraz tylko przekonaj swoją
córkę, żeby rozmawiała z własną śmiercią.
Cassidy stężała krew w żyłach. Napchała
policzki powietrzem o zapachu pieczonego jabłka. I nawet świadomość, że na
deser była ciepła szarlotka, nie poprawiła jej nastroju. Głośnymi krokami dała
znać, że idzie do kuchni.
Mama siedziała zgarbiona, z widelcem w
dłoni, który sprawiał wrażenie ciężkiego niczym topór. Jej twarz była odległa,
ponura. Naprzeciw milczał tata, jedzący tak szybko, jakby chciał wygrać
maraton. Nie zwracał uwagi, że pożywienie jest gorące i wcale nie czuje jego
smaku.
-Coś
się stało?- zapytała Cassie, choć przecież doskonale wiedziała o co poszło.
-Nic,
słonko...- westchnęła mama.- Jeszcze nic się nie stało.
Blondynka wyczuła nutkę zmartwienia w
głosie mamy, choć ta bardzo starała się ją ukryć. Dziewczyna w kilka minut
wciągnęła niewielką ilość zapiekanki i czym prędzej wyszła z kuchni. Bez
pożegnania! Cóż za niewychowanie.
Bolała ją świadomość, że tego
wszystkiego musiała dowiedzieć się sama. Przypadkiem. Czy aż tak trudno było
jej zaufać? Blondynka zacisnęła powieki i usiadła na obrotowym krześle.
Wysunęła się na sam środek pokoju i zaczęła kręcić. Kiedyś robiła tak, gdy się
złościła. Czasem odpychała się tak mocno, że albo uderzała w ścianę, albo fotel
przewracał się wraz z nią. Raz stłukła sobie kość ogonową przez takie złości.
-Cassie?
Aż podskoczyła wbijając palce w ramiona
krzesła. Zatrzymała fotel wpatrując się w sylwetkę taty. Opierał się o framugę
drzwi z jedną ręką w kieszeni, drugą głaszcząc podbródek.
-Tak?-
dziewczyna uniosła brew.
-Chciałbym
z tobą porozmawiać- zaczął nie pewnie wchodząc do środka. Nie zamknął drzwi.
Cóż za niewychowanie.
-Mam
nadzieję, że nie chodzi o ptaszki i gniazdka? Tato, jestem w liceum, a
wychowanie do życia w rodzinie miałam już przerabiane- mruknęła Cassie
przewracając oczami.
-Nie,
nie o to chodzi- zaśmiał się pan Chase lekko rozluźniając atmosferę. Uf...
-A
więc jestem do dyspozycji- rozsiadła się wygodniej.
Mężczyzna
milczał dłuższą chwilę. Cassie doskonale wiedziała dlaczego. Przecież
wystawienie jedynej córki na śmierć, nie jest tak proste jakby się mogło
wydawać. Czyż nie?
-Miałaś
już okazję poznać Wilka- zaczął ostrożnie.- Wiesz, że jest bardzo niebezpieczny.
-Cholernie-
fuknęła blondynka pocierając ramiona.- Nie mogę pojąć, jak można zabić tyle
osób...
-To
moja najcięższa sprawa. Zayn jest wielką zagadką. Bardzo dobrze kryje swoje
uczucia, tajemnice. Mógłbym poddać się już dawno, ale chęć sprawiedliwości jest
równie silna jak twój strach przed nim- zatrzymał się na moment.- I dlatego
chciałbym prosić cię o pomoc.
Cassie wyczuła jak jej serce
przyśpiesza. Pulsowały jej dłonie, poczuła mrowienie w koniuszkach palców.
Miała wrażenie jakby ściany się pochylały aby lepiej usłyszeć ich rozmowę.
-Gdy
tylko powiedziałaś mi, co zrobił Zayn wtedy w stołówce... Uznałem to za znak.
Wilk zazwyczaj unikał mieszania się w czyny innych. Chciał po prostu odsiedzieć
wyrok i wyjść na wolność- westchnął patrząc na córkę.- Dziwnie to zabrzmi, ale
w pewien sposób odciągnął od ciebie Ducha.
-Uratował
mnie- wtrąciła Cassie.
-"Uratował"
to zbyt wielkie słowo. Poza tym mordercy nie ratują- upomniał dziewczynę.- Co
nie wyklucza tego, że się tobą zainteresował. Podczas twojego wywiadu... nie
miałaś wrażenia, że się przed tobą otwiera? Że z lekkością odpowiadał tobie na
pytania?
-Może-
wzruszyła ramionami.- Byłam zbyt spięta. Zupełnie jakbym to ja była skazaną.
-Dokładnie
tak samo to odebrałem!
-Ale...
tato... Chyba nie chcesz mi powiedzieć...
-Że?
-Że
mam tam wrócić- chrząknęła Cassie ściskając mocniej pulsujące dłonie.
-Właściwie
to proszę cię o wiele więcej- mężczyzna wstał i podszedł do okna.
Obserwował przez chwilę okolicę,
zupełnie jakby obawiał się niechcianego obserwatora.
-Proszę
cię o to, żebyś przeprowadzała z nim rozmowy. Żebyś wyciągnęła z niego
wszystko. Kim jest, co go łączyło z ofiarami... Całą prawdę. Na nowo. Zobaczymy
co tobie powie.
-Mówisz
tak jakbym się zgodziła- mruknęła Cassidy wstając z krzesła.- Ale ja nie chcę,
tato. Nie chcę go nigdy więcej spotkać!
Mężczyzna westchnął i potarł
nadgarstkiem czoło. Podszedł bliżej córki.
-Zastanów
się nad tym. I pomyśl jak wiele kobiet dzięki tobie przeżyje.
Pan Adam wiedział jak zagrać.
Doskonale znał swoją córkę, choć ostatnio rzadko bywał w domu. Jej sumienie nie
wytrzyma tego ciężaru i prędzej czy później się zgodzi. Musiał tylko poczekać.
♠
Zastanawiam się jakie opowiadania chciałybyście czytać w przyszłości.
Może chcecie mi o tym napisać w komentarzu?
Bardzo Wam dziękuję i proszę o wsparcie !
♠
Zaraz będzie kom. :3 Bo Annabelle kocha.
OdpowiedzUsuńOMG!!! Idealny *.*
OdpowiedzUsuńOjej *.* cudny! <3 mogłabym to czytać godzinami! Nie mogę się doczekać nn :D Weny ;**
OdpowiedzUsuńBoski:) Czekam na kolejny rozdział <3
OdpowiedzUsuńDawno nie komentowałam, ale calutki czas uważnie śledziłam nowe rozdziały. W końcu, kiedy nasunęły mi się na myśl pewne wnioski, postanowiłam się odezwać. Tutaj Misty, tylko zmieniłam nick. Przechodząc do rzeczy... Rozdział genialny! GE-NIAL-NY! To całkiem urocze, że Adam tak bardzo martwi się o Cassie. Mimo, że nie okazuje jej tego na co dzień, to dba o jej bezpieczeństwo. Wyobraziłam sobie siebie na miejscu Cassidy i swojego tatę na miejscu Adama! Sądzę, że wszystko potoczyło by się zupełnie tak samo! Jednak jestem oburzona! Jak on może kazać swojej córce rozmawiać z Zayn'em?! Dobrze wie, że jest niebezpieczny, groźny, że może wyjść na wolność. Ale nie, trzeba spróbować. W każdym razie, przerwałaś w najgorszym momencie!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać czegoś nowego. Ściskam mocno!
Patty.
Genialny rozdział :) Już Czekam na kolejny rozdział :P
OdpowiedzUsuńZaznaczam że Świetnie piszesz. Bardzo wciąga :) Pozdrawiam.
Boski
OdpowiedzUsuńświetne
OdpowiedzUsuńHm... Nie wiem, czy mnie pamiętasz, więc na wszelki wypadek postaram się przypomnieć swoją skromną osobę, haha. Pamiętasz może opowiadanie sheltered-fanfiction.blogspot.com ? Byłaś jego czytelniczką. Ja za to pamiętam Cię z bloga http://violet-tale.blogspot.com/ :) Wracając do tematu, przeglądając komentarze na Sheltered, chodziłam po różnych profilach i tak znalazłam się tu.
OdpowiedzUsuńObiecuję, że nadrobię rozdziały tutaj i oczywiście pozostawię po sobie ślad. Na pewno historia mi się spodoba, bo zawsze lubiłam Twój styl pisania.
W międzyczasie, chciałabym Cię zaprosić do siebie. Wystartowałam z nowym opowiadaniem. Może przypadnie ci do gustu :)
Zapraszam: Your perfect imperfections
Cóż za niewychowanie- hahahah
OdpowiedzUsuńps. super rozdział
Tak jak obiecałam, po przeczytaniu wszystkich rozdziałów, powracam z normalnym ,treściwym komentarzem. Przepraszam, że nie będzie on za długi, jednak narobiło mi się sporo zaległości.
OdpowiedzUsuńOd samego początku spodobała mi się fabuła opowiadania. Nieodłącznie w twojej twórczości jest tajemnica, wątek kryminalny czy też jakaś zbrodnia no i Zayn. Ach, jak miło poczytać opowiadanie o Maliku. Brakowało mi takowych. No i przypomniałam sobie, jak bardzo lubiłam twój styl i z jaką lekkością pisałaś. Muszę też napomknąć, że między tą historią, a Violet Tale widzę naprawdę ogromny postęp. Także gratulacje.
Do do samej treści, jeśli chodzi o fabułę, nie mam zastrzeżeń, bo podbiła ona moje serce. Błędy również nie rzuciły mi się w oczy, a ostatnio jestem na ich punkcie dosyć wrażliwa. Bardzo polubiłam Cassie, nie tylko ze względu na imię. Podoba mi się jej osobowość i sposób postrzegania. Jest taka niepewna, krucha, ale jednocześnie wiem, że jej drobna osóbka, wyglądająca jak anioł kryje w sobie taką iskrę, która aż czeka na rozpalenie. Och, jak ja poetycko to ujęłam! XD
Za to naprawdę, naprawdę nie lubię jej ojca. Kurde, facet, weź się puknij w ten pusty łeb! Ja rozumiem, że on chce rozwiązać tą sprawę, ale Zayn jest niebezpieczny. a on ją pcha w jego towarzystwo, narażając ją na duże niebezpieczeństwo. Na miejscu Cassie, raczej bym się nie zgodziła. Ale i tak czuję, że dziewczyna się zgodzi, bo jest zaintrygowana Zaynem, mimo, że się go boi, ja to wiem. Na temat Malika niewiele mogę powiedzieć, bo to chodząca zagadka. Także jak coś więcej się na jego temat dowiemy, wtedy napiszę coś więcej.
Podsumowując, opowiadanie bardzo przypadło mi do gustu. Możesz być pewna, że zyskałaś nową czytelniczkę. Także pozdrawiam serdecznie, życzę weny i czekam na kolejny rozdział!
Ponownie w wolnej chwili zapraszam do siebie. Bardzo chciałabym poznać twoją opinię :) Your perfect imperfections
Świetny rozdział. Mam szczerą nadzieję, że Wilk wyjdzie za te osiem dni i porwie Cassidy, i będzie ją przetrzymywał, ale nie będzie umiał jej zabić. Już nie mogę się doczekać kolejnego. Czekam z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńKocham to za mało powiedziane ale jakjuż wcześniej napisałam na twoim drugim blogu poprostu genialnie piszesz chce więcej sytuacji z Wilkiem.Kiedy next?:*zyczę weny
OdpowiedzUsuńWłaśnie takie <3
OdpowiedzUsuńO ile ciężko mi jest czytać "Light" (nie wiedzieć czemu, bo naprawdę mi się podobało...), tak "Let me" z każdym rozdziałem na nowo podbija moje serce. Co prawda, sytuacja niezbyt realna w normalnej rodzinie, ale, jak wiemy, Cass normalnej rodziny nie ma, zważywszy na jej porąbanego ojca.
OdpowiedzUsuńTak czy siak, rozdział bardzo mi się podoba :)
Luv ya, Happily <3