Kiedy po raz pierwszy cię spotkałam, wiedziałam, że już umarłam.
Pan Chase czuł jak grunt usuwa mu się spod nóg. Zamknął oczy siadając naprzeciw Zayna. Westchnął i pokręcił głową.
-Ona nie jest moją córką- powiedział ochrypłym głosem.
-Och przestań, Adam... Reagujesz zbyt emocjonalnie- uśmiechnął się ukradkiem. Chyba po raz setny.- Cassie to twoja córka.
-Po co ci jej zdjęcie?
-Zmieniasz temat.
-To ja tutaj zadaję pytania!
-Zdobyłem- puścił oko do mężczyzny.- Zdobycie czyjegoś zdjęcia to pestka. Nie masz pojęcia ilu świetnych złodziei i włamywaczy tutaj macie...
Adam czuł ogromne zmęczenie. Przetarł twarz wysuszonymi dłońmi i spojrzał ponownie na Zayna. Wyraz triumfu aż bił z jego oczu. Wilk wygrał. Po raz kolejny.
-Jeśli chociaż spróbujesz... Jej dotknąć... Ukręcę ci kark. Nieważne czy mnie oskarżą. Zabiję cię, jeśli zrobisz jej cokolwiek- pan Chase zacisnął dłonie w pięści na krawędzi blatu.
-Jeśli...
-Nie żartuję, Zayn. Jesteś młody i inteligentny... Więc na razie cię ostrzegam.
Komisarz wstał i obrócił się ku wyjściu. Zapomniał o czymś. Wrócił i zabrał ze stolika zdjęcie Cassie. Schował je głęboko do kieszeni. Przelotnie spojrzał jeszcze na Malika i nacisnął klamkę.
-Hej, panie komisarzu!- zwrócił się do niego Wilk.
-Tak?
-Ale za brudne myśli to jeszcze nikt nie został skazany, czyż nie?
Błysk w jego oczach mówił jedno.
Ona będzie moja.
Cała klasa była wpatrzona w obraz wyświetlany przez projektor. Czarnowłosy mężczyzna uśmiechnął się. A potem padło pytanie:
-Żałujesz?
I jego twarz pokryła powaga. Umknął spojrzeniem, zwiesił głowę.
-Nie, Cassidy- spojrzał w twarz dziewczyny.- Dopóki nie zaznam spokoju, niczego nie będę żałował. Byłem już w piekle. Nic gorszego mnie nie spotka. Cóż… może tak miało być? Może w innym życiu będę lepszym człowiekiem?
Cassie dotknęła swojej szyi obawiając się, że zimny pot cieknie po jej ciele. Film się skończył. Lecz dopiero po chwili Ron zdołał wyłączyć projektor. Wszyscy jeszcze długi czas siedzieli w ciszy i zamyśleniu.
-W porządku- pani Vonderwolf wypuściła powietrze tak głośno, jakby wstrzymywała je przez całe wieki.- Gratuluję Cassie tak świetnej pracy- wstała i podeszła do biurka.- I odwagi- pokręciła głową nadal próbując pojąć to, co właśnie widziała.- Celujący- przeliterowała wpisując do dziennika.
Blondynka uśmiechnęła się niemrawo wiercąc na krześle. Uniosła dłoń i nieświadomie rozmasowywała kark. Była cała spięta. Wzdrygnęła się na wspomnienie tego wilczego wyrazu oczu. Przerażał ją i hipnotyzował zarazem. Opierała się wspomnieniu ich wspólnej rozmowy, ale świadomość, że mogła ją odtworzyć jeszcze raz, była zbyt silna.
Po zakończonych zajęciach, Cassidy nie tracąc czasu udała się na spotkanie z Aronem. Umówili się w oceanarium. Kiedyś często tam chodzili. Cassie nigdy nie mogła wyjść z podziwu dla piękna tych wszystkich stworzeń.
W oddali dostrzegła dobrze znaną jej postać wysokiego, chudego chłopaka o lekko kręconych, blond lokach i brązowych oczach. Gdy tylko ją ujrzał na jego twarzy zawitał słodki uśmiech ukazujący dwa dołki. Cassie lubiła droczyć się z nim, wtykając w nie palce.
-Dzień dobry- powiedział.
-No w końcu się odezwałeś- stęknęła Cassie kiedy mijali pływające rekiny.- O co tobie tak właściwie chodziło?
-Wiesz, Cas... Nie mam pojęcia. Te podejrzenia o zdradę- urwał spoglądając na żarłacze białe, przez kilka chwil milcząc, pogrążony we własnych myślach.- były bezpodstawne i cholernie dziecinne. Nie wiem co mnie do tego pchnęło.
-Ja też nie mam pojęcia- blondynka wzruszyła ramionami stając z Aronem na równi.- Sądziłam, że mi ufasz.
-Ależ ufam!- spojrzał na profil dziewczyny.- Po prostu... Jesteś taka inna od wszystkich dziewczyn... Taka niewinna. To pociąga- westchnął.- Nie tylko mnie.
-Przestań- wyciągnęła dłoń i musnęła jego policzek. Oddał się pieszczocie bez przeszkód.- Chodź tutaj.
Aron nie wahał się ani chwili. Podszedł do dziewczyny i objął ją mocno, przyciągając do siebie. Przez kilka minut trwali tak przytuleni. Cassie odsunęła lekko twarz i przyjrzała się chłopakowi.
-Coś się stało- stwierdziła przeczesując jego włosy.
-Nie... Skąd ten pomysł?
-Przecież widzę, Aron. Znam cię nie od dzisiaj- uśmiechnęła się.
-Naprawdę... Po prostu byłem ostatnio na ciężkiej imprezie- zmarszczył zabawnie nos.
Cassidy skrzyżowała ręce. Minę miała poważną. Widziała już nieraz jak jej chłopak zachowywał się po alkoholu.
-Aron...- westchnęła.- Tyle razy ci mówiłam, że alkohol nie wpływa na ciebie dobrze.
-Wiem, Cas... Teraz wiem. Obiecuję, że nigdy więcej nie pójdę bez ciebie na imprezę- uśmiechnął się.
Blondynka zmrużyła oczy. Zerknęła na dwie meduzy. Jedna goniła drugą, jakby bawiły się w berka. Były naprawdę piękne. Nie przejmowały się niczym. Tylko pływały.
-Cassie...
Dziewczyna zadrżała, gdy poczuła jak Aron stoi za nią, a jego nos sunie po jej szyi. Wkrótce dołączyły również usta. Blondynka mimowolnie uśmiechnęła się. Spojrzała na odbicie szyby, w którym się znajdowali. Chłopak zerknął spod byka w to samo miejsce. Cassie musiała przyznać, że wyglądał tak trochę przerażająco. "Odrobinkę"
A potem obrócili swoje twarze ku sobie. Blondynka wetknęła palec w dołeczek chłopaka. Ten przewrócił oczyma i udawał, że chce ugryźć. Pocałował ją. Z początku niewinnie i niepewnie. Ale słodko.
To wtedy Cassie poczuła, że wargi jej chłopaka są jakieś takie pogryzione, lekko spuchnięte. Takie wycałowane.
Po południu Cassidy postanowiła odwiedzić tatę aby poinformować go o świetnych skutkach jego pomocy. Lecz gdy tylko okazało się, że nie ma go w domu, blondynka zaczynała tracić entuzjazm. A co jeśli znów spotka tam Wilka?
Raczej powinna się martwić "Co jeśli go tam nie będzie?"
Słońce rozwiewało jasne włosy Cassidy, gdy ta sterczała jak kołek przed masywną furtą od więzienia w Rosefall. Oblizała spierzchnięte usta i nacisnęła guzik. Nie minęła chwila, a przed nią pojawił strażnik.
-Czego?- mruknął opychając się popołudniową słodką przekąską.
-Ja do pana Chasea.
-A po co?
-Jestem jego córką.
-A ja Matką Teresą...
-Hej, Bobby!- zawołał Toby Wilden podbiegając do nich.- W porządku. Wpuść ją.
Bobby wolno przeżuwając pączka wędrował wzrokiem od Wildena do Cassie. Ostatecznie przewrócił oczyma i otworzył mosiężną bramę wielkim kluczem. Mierzył dziewczynę, gdy ta go mijała.
-Co tutaj robisz?- zapytał Toby ujmując Cassie za ramię i prowadząc do środka budynku.
-Chciałam po prostu spotkać tatę. Tak rzadko bywa w domu...- westchnęła dziewczyna.- Dostałam celujący z tego wywiadu!- pochwaliła się.
-Gratulacje- chłopak uśmiechnął się szeroko otwierając przed nią zaszklone drzwi.- W takim razie zapraszam cię do baru, musimy to oblać- urwał na moment.- Och, wybacz. Zapomniałem, że według prawa jesteś jeszcze dzieckiem- poszerzył uśmiech o maleńką złośliwość.
-Hej! Za kilkanaście dni mam urodziny!- oburzyła się Cassie.
-W takim razie zadzwonię wtedy. Nie chciałbym dostać nagany za upijanie nieletniej- przewrócił oczyma.
-Trzymam cię za słowo.
Wtedy mikrofalówka przy boku Tobyego zabrzęczała. Chłopak westchnął.
-Przejdź przez stołówkę, a potem już sama znajdziesz gabinet Adama- powiedział cofając się.- Nie martw się. W środku jest masa strażników, nic ci nie będzie.
-Ale...
Ale już go nie było.
Cassidy obróciła się odrętwiała i spojrzała przed siebie. Za szkłem znajdowało się mnóstwo mężczyzn. Większość wyglądała specyficznie. Łysi, barczyści, o ziemistym odcieniu skóry, wytatuowani. Blondynka podeszła bliżej i pociągnęła ciężkie drzwi. Weszła prosto do piekła.
Pierwsze kroki szły jej niemal ślimaczym tempem. Z czasem postanowiła trochę przyśpieszyć, żeby nie zwracać na siebie szczególnej uwagi. Poprawiła swoją chustkę na szyi, czując, że robi jej się bardzo ciepło.
I nagle poczuła- ktoś klepnął ją w tyłek.
-Matko kochana... Moje grzechy chyba zostały już wybaczone- usłyszała za plecami w akompaniamencie skrzypienia krzesła.
Obróciła się powoli, uciekając wzrokiem po kątach sali, gdzie byli strażnicy. Chodzili bawiąc się kluczami, rozmawiając ze sobą albo pijąc dzienną kawę. Akurat teraz.
-Takiego anioła nigdy nie widziałem, a widziałem wiele.
Dopiero po chwili Cassie odważyła się spojrzeć w górę. Był wysoki, masywny i krótko ogolony. Pod okiem miał wytatuowaną kreskę, na ręce klucz przekreślony krzyżykiem, nad którym widniały litery KSM. Zbliżył się do Cassidy i zaczął ją wąchać. Dziewczyna odskoczyła jak poparzona.
-Nie uciekaj- wyszczerzył zęby.- Może być zabawnie.
-Odradzałbym ci tą opcję, Duchu- mruknął ktoś.
Cassidy oraz kilkoro zebranych spojrzało w prawą stronę. Przywitał ich widok wysokiego chłopaka nonszalancko opierającego się o framugę wejścia. Pomarańczowy strój więzienny kontrastował z opaloną skórą. Czarne włosy błyszczały w zimnym świetle żarówek. Oczy rodzonego wilka spoglądały znudzone na czerwone jabłko trzymane w dłoni.
Cassie chciała natychmiast uciec.
-Och, Wilk! Już się martwiłem, że nie pojawisz się na obiedzie- powiedział Duch krzyżując ręce na piersi.
-Przeczuwałem, że mógłbyś zrobić coś głupiego- nadal nie odrywał wzroku od owocu.- Mój instynkt nie zawiódł.
Po tych słowach Zayn spojrzał na Cassie i puścił do niej oko. Sekundę później podrzucił w jej stronę jabłko. Dziewczyna złapała owoc w obie ręce. Malik odepchnął się i podszedł bliżej nich. A konkretniej tego osiłka, który zaczepił pannę Chase.
-O co ci znowu chodzi, Wilczku? Wkurzasz mnie ostatnio- oprych naprężył się gotowy przemienić słowa w czyny.
-Jak sądzisz o ile przedłużyliby tobie wyrok za napastowanie wolnej obywatelki?- Malik uniósł brew.- Bo aktualnie masz cholerne szczęście, że jeszcze nie zrobili ci afery za to klepnięcie.
-Może mam go wystarczająco dużo, żeby zaciągnąć dziewczynę w jakieś ustronne miejsce?
-Naprawdę ona- skinął z politowaniem na Cassie.- jest warta kilku kolejnych lat odsiadki?
-Nie widziałem kobiety od dziesięciu lat. Jest mi wszystko jedno- wzruszył ramionami pożerając wzrokiem blondynkę.- Co jak co, ale jeśli chodzi o bywanie z dziewczynami, to powinieneś mnie zrozumieć.
Zayn uśmiechnął się cwaniacko i skrzyżował ramiona, spoglądając w bok.
-Chyba masz gościa- mruknął rozbawiony.
Duch obrócił się i zamarł w bezruchu na widok starego mężczyzny stojącego za szklanymi drzwiami. Wtem z głośników rozległ się głos:
-Numer 2245 zgłosić się do straży.
-Cholera- mruknął osiłek.- Jeszcze tego dziada mi brakowało.
Z niechęcią oddalił się ku najbliższym strażnikom. Zayn przez moment śledził go wzrokiem, zanim obrócił się w kierunku sparaliżowanej Cassie. Dziewczyna nie była pewna czego bardziej się bała: Ducha czy Wilka?
-Co tutaj robisz? Kto wpuścił cię samą na stołówkę?- sypnął ciekawskimi pytaniami, świetnie wykorzystując nadarzającą się okazję aby zaatakować Cassie.
-Przyszłam zobaczyć tatę... Toby mi powiedział, że jest tutaj straż więc nie mam się czego obawiać.
Właśnie dlatego wolała unikać spotkań z Wilkiem. Pod naporem jego spojrzenia nie potrafiła utrzymać buzi na kłódkę. Miała wrażenie, że Zayn wie wszystko, zanim jeszcze zdąży mu odpowiedzieć.
-Jasne... Można się było tego po nim spodziewać- westchnął Malik.- Cóż... Nie będę zabierał ci twojego wolnego czasu...- i miał się już obrócić, ale w ostatniej chwili dodał.- Zajrzyj do mnie kiedyś... Chętnie z tobą porozmawiam- uśmiechnął się kpiąco.
Na twarzy Cassie pojawił się niezrozumiały grymas. Ni uśmiech ni skrzywienie. Zayn oddalił się nieznacznie kiedy blondynka o czymś sobie przypomniała.
-Hej, a to?!- wskazała jabłko.
Wilk spojrzał na nią przez ramię.
-Zatrzymaj sobie. Ot taki prezent.
I wyszedł ze stołówki. Cassidy przyjrzała się jabłku. Wzruszyła ramionami i schowała je do kieszeni wiatrówki. Dziewczyna nie zdała sobie sprawy z jednej, bardzo ważnej rzeczy.
Nie ma prezentów. Za wszystko należy zapłacić.
♦ W tym opowiadaniu nic nie jest pewne ♦
Omg! Cudowny <3 nie moge sie doczekać następnego rozdziału ;) weny ;*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie ;)
isia311299onedirection.blogspot.com
O matko! Świetna końcówka. Chociaż cały rozdział też świetny xD <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Weronika
Końcówka <3
OdpowiedzUsuńJest w tym opowiadaniu coś, co niewiarygodnie przyciąga czytelnika. Ja na przykład wpadłam, jak śliwka w kompot, albo, jak to moja prababcia mówi - śliwka w kanalizację. Niemniej sens tego jest taki, że przepadłam. Nie nie ma dla mnie już ratunku. Wygląda więc na to, że jesteś skazana na dodawanie rozdziałów i moją obecność pod każdym z nich. Ubolewam tylko nad tym, że tak rzadko mam okazję Cię męczyć swoją osobą. Ale nie martw się, będę czekać cierpliwie.
OdpowiedzUsuńRozdział, jak zwykle, niesamowicie udany. Wszystko dzieje się niby spokojnie, jednak mimo to zapiera dech w piersiach. Całe opowiadanie owiane jest taką tajemnicą i czytelnik (a przynajmniej ja) nie ma pojęcia, w którą stronę to wszystko zmierza. Przez co, oczywiście, z wielką niecierpliwością wyczekuje się kolejnych rozdziałów.
Uzależniłam się od tego opowiadania...
Co więcej mogę powiedzieć?
Rozmowa Wilka z ojcem głównej bohaterki - SUPER!
Scenka ze szkoły - SUPER!
Spotkanie z chłopakiem (który moim zdaniem ukrywa jakiś romansik) - SUPER!
A do tego ta akcja na stołówce... - POWALAJĄCA!
Czekam na więcej. Po prostu. :)
Pozdrawiam i całuję,
Charlie
Piękne normalnie. :D
OdpowiedzUsuńNa początku jak szła do Wilka normalnie poczułam motyw milczenia owiec i wręcz połknęłam to opowiadanie w całości. Naprawdę świetnie piszesz. Czekam na kolejny...
Podziwiam Cię dziewczyno. Masz talent. Opowiadanie świetne....
Zaintrygowała mnie cała ta historia. :D
Świetne! Jestem ciekawa jak ta historia się potoczy ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki i weny
To że to opowiadanie jest boskie to za mało powiedziane:) Czekam na następny
OdpowiedzUsuńBoże kocham to niecierpliwie czekam na kolejny rozdział pzdr Kinga
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest fantastyczne! Świetna końcówka. Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: wellbeburninguplikeneonlights.blogspot.com
To jest niesamowite nie mogę się doczekać kolejnego rozdzialu :d
OdpowiedzUsuńjejku, jak zwykle wspaniałe. Rozdział czyta się strasznie lekko i niesamowicie wciąga, aż przeczytałam go kilka razy! Piszesz naprawdę uroczo i nie z niecierpliwością czekam na kolejny, który mam nadzieję pojawi się niebawem.
OdpowiedzUsuńŚciskam, x